Poniżej mój tekst “Nabici w butelkę. Europa pilnuje zakrętek, a świat ucieka” przygotowany do czerwcowego wydania “Kuriera Oświęcimskiego”. Zachęcam do lektury.
Długo zastanawiałem się, czy poruszać ten temat na łamach „Kuriera Oświęcimskiego”, ponieważ to nie jest to zagadnienie lokalne. Skoro „Kurier Oświęcimski” jest miesięcznikiem opinii, doszedłem do wniosku, że mogę ten temat podjąć. Zatem do rzeczy.
Do napisania tych kilku zdań zmotywowała mnie moja ostatnia podróż nad Bałtyk. Ciepło, słonecznie, pogoda typowo wakacyjna, rodzinna atmosfera i do przejechania blisko 700 km. Trudno w trakcie jazdy samochodem nie napić się wody lub coli. I właśnie tutaj się zaczęło. Od jakiegoś czasu nie można w sposób klasyczny odkręcić plastikowej nakrętki np. od wody mineralnej. Nakrętka na stałe przyczepiona jest do butelki. Super! Nakrętka, którą bardzo trudno oderwać w trakcie spożywania napoju stale stuka nas po nosie. A spróbujcie ją Państwo zakręcić. Powodzenia. Oto takie współczesne innowacyjne, europejskie rozwiązanie.
O co zatem z tym chodzi? Europejska dyrektywa Single Use Plastics zobowiązuje przedsiębiorców do przytwierdzania na stałe nakrętek do butelek i kartonów. To taki wymyślony w Unii Europejskiej sposób na walkę z niewielkimi nakrętkami, które coraz częściej zanieczyszczają glebę i wodę na całym świecie. Podobno dzięki przytwierdzeniu zakrętek możemy poddać recyklingowi całe opakowanie, a tym samym zmniejszyć ilość plastiku, która mogłaby przedostać się do środowiska. Tak mówi teoria. Tymczasem przedsiębiorcy ponoszą ogromne koszty wdrażania dyrektywy Single Use Plastics, a my, klienci denerwujemy się na nakrętki, które utrudniają nam picie i nalewanie napojów. W tym także ponosimy koszty tej reformy. Producenci z pewnością przerzucą swoje koszty na nas, ostatecznych klientów.
My, w Europie, próbujemy na siłę wdrożyć „dyrektywę zakrętkową”, a tymczasem gospodarka światowa poza Europą się rozpędza. My, w Europie, uznajemy dyrektywę Single Use Plastics za bardzo ważny wyznacznik rozwoju, a tymczasem azjatyckie tygrysy (np. Chiny) zaczynają produkcję samochodów elektrycznych w cenach przystępnych dla obywateli. My, w Europie, odkręcamy swój ulubiony napój denerwując się na przyczepioną zakrętkę, a tymczasem duże firmy opuszczają Polskę. Drodzy czytelnicy, gospodarka wysyła nam już sygnały ostrzegawcze. Nasza, europejska, konkurencyjność wisi na włosku, ale za to mamy dostępne butelki zawsze w zestawie z nakrętkami. Moi Drodzy, jeśli nadal rozwój cywilizacyjny będziemy postrzegać przez pryzmat zakrętki w zestawie z butelką to raczej kolejnego cudu gospodarczego na Wisłą nie będzie.
Wydaje się, że współcześnie głównym wyzwaniem Europy nie jest brak potencjału innowacyjnego, lecz wysokie koszty. Koszty generowane głównie przez nas samych w Europie. Przecież przymocowanie zakrętki do butelki za pomocą „kajdanek” generuje także koszty za które wszyscy płacimy. W tym samym czasie Zachód przenosi się na Wschód, a AI (sztuczna inteligencja) zapuszcza korzenie w Azji. Jak można zaobserwować szala światowej innowacji na naszych oczach przechyla się właśnie na wschodnią półkulę Ziemi. A my, sami, za własne pieniądze, w Europie zakładamy „kajdanki” na nakrętki butelek. Czy o taki rozwój gospodarczy nam tu wszystkim chodzi?
Podobno te „innowacyjne” zakrętki butelek mają ratować środowisko. OK! Ale aby była jasność, wdrażajmy te wszystkie proekologiczne pomysły powoli. Niech się to odbywa zgodnie z naturalnym rytmem narodowych gospodarek. Nie zakładajmy sobie sami w Europie „kajdanek”, bo świat nam ucieka. Wiem też, że z pewnością jako konsumenci napojów z zakrętkami musimy zwyczajnie przywyknąć do tych nowych rozwiązań. Jednak warto zastanowić się nad priorytetami gospodarczego rozwoju naszej części Europy.
Wszystko wskazuje na to, że już w najbliższej przyszłości będziemy potrzebować nowoczesnych pojazdów elektrycznych, leków i szczepionek oraz wzrośnie zapotrzebowanie na półprzewodniki. Dla tych gałęzi przemysłu ważny jest stabilny i stosunkowo tani dostęp do surowców i usług dla biznesu. Zamiast stawiać na szybki rozwój gospodarczy, to my w Europie, zajmujemy się przyczepianiem nakrętek do butelek, uznając to za dorobek cywilizacyjny naszej części Świata… Ech.
Szanowni Państwo, te moje powyższe kilka zdań z pewnością nie są jakąś kompleksową analizą. Jest to jedynie głos w dyskusji. Tradycyjnie już, możecie się z tym co napisałem zgodzić, bądź nie. Jak zawsze zachęcam Państwa do wyrażania swoich opinii: kubaprzewoznik@poczta.onet.pl